Karty Tarota
Ileż to historyków pochylało się nad terminem powstania, jak że niezwykłych kart. Prawda jest taka, iż mają co najmniej 600 lat, ale pewnie i więcej. Był czas, gdy szukałam sama odpowiedzi jak powstały. Jedno można przyznać Tarot ma swoich zwolenników, ale i liczne grono zagorzałych wręcz fanatycznych wrogów.
Czym są

Cała talia to 78 kart, ale są dzielone na dwie części:

ARKANY WIĘKSZE 22 Karty. Zazwyczaj zaczynają się od nich uczyć początkujący. Są łatwe do zrozumienia i nie wymagają większego wysiłku energetycznego

ARKANY MNIEJSZE 56 Kart. To już bardziej rozbudowany rozkład.

Osobiście ja stosuję obydwie części zmieszane i od zawsze uważam, że znaczenie kart u każdego z właścicieli jest inne. To my z nimi rozmawiamy one znają nas na wylot a my się ich uczymy przez całe życie. Ludzie opowiadają o złej sławie Tarota i tu się mogę w pewnej części zgodzić. Sama pamiętam czas, gdy miałam kilka różnych wspaniałych talii. Zaczęło się wiele sypać w moim życiu a czego się nie dotknęłam od razu było do śmieci. Szukając odpowiedzi co mi tak idzie pod górę moja droga usłyszałam o niby plotce „tarot jest zazdrosny o swojego właściciela i nie lubi konkrecji’’. Idąc tym tropem dla swojego bezpieczeństwa wpadłam na pomysł jak tu to wszystko odkręcić. Spaliłam wszystkie…

Coś musi być w tych słowach, skoro już po zniszczeniu poczułam wielką ulgę. Czy się bałam a przyznam się, że bardzo, mimo że byłam na ziemi cmentarza. Nie znając pochodzenia oraz intencji powstania i moja wyobraźnia w pewnym momencie chciała mi zrobić dowcip. Nie uważam się za bardzo strachliwą kobietę i mimo swojego średniego w zrostu (168cm) trudno było opanować emocje.

Jak się pozbyć

Jeśli ktoś z moich czytelników posiada nie używaną i zapomnianą talie warto się tego pozbyć. Nie ma znaczenia czy to tarot, cygańskie a może same anielskie. Ja osobiście bym nie ryzykowała posiadania coś co może w pewnym momencie odwrócić nasze życie. Znam kilka wróżek, które upadły na dno i tu ich tajemnice zachowam dla siebie. Opisze wam jak ja spaliłam swoje.

Wieczorem udałam się na wspomnianą wcześniej nekropolie. Zabrałam ze sobą ok 1 litra substancji łatwo palnej i łopatkę, która miała mi posłużyć do wykopania dołku. Musiałam zapewnić sobie bezpieczeństwo i pilnować by nic się innego nie zaprószyło od ognia. Gdy już znalazłam ustronne miejsce zrobiłam dołek przeszłam do samej czynności zniszczenia. Bardzo wiało co jeszcze bardziej spotęgowało mój strach a i przy okazji gasiło mi ciągle zapałki. Chyba z nerwów musiałam kilka połamać, bo w pamięci mam jak bardzo się trzęsłam a było środek lata. Oczywiście się z nimi pożegnałam i podziękowałam za wszelka pomoc każdemu z moich klientów. Ja swoich kart nigdy nie kładłam dla siebie, bo tego nie wolno robić to taka twarda zasada Ezoteryczna. Mimo wszystko czułam do nich wdzięczność i szacunek. Wiele ludzi dzięki nim nie poszło w zły kierunek, bo to właśnie do tego służą. Dają podpowiedzi można by je śmiało nazwać drogowskazem na rozstaju dróg. Warto zawsze o tym pamiętać nawet w chwili, gdy je niszczymy. Nie trzeba w takiej chwili mówić żadnej modlitwy czy regułki. Ja wcześniej owszem byłam w kościele, jestem osobą wierzącą może nie tak często praktykującą.

Sam moment spalenia był dość długi jakoś nie miały ochoty uleć zniszczeniu. Ciekawostka dla was może być to, że najtrudniej mi było z kartą o nazwie Śmierć. Tu akurat mnie ucieszyło, bo ona u mnie oznacza co to złe odchodzi a odradza się nowa lepsza droga. Właśnie tak potraktowałam w tamtym czasie ten znak. Po Internecie krąży wiele opowieści jak to im buchnęły karty czy coś w płomieniach ktoś zobaczył. Moim zdaniem to raczej mocno naciągane opowieści. Mi się nic nie stało takiego. Troszkę strachu się najadłam, ale pamiętajmy o tym był wieczór ja sama na cmentarzu wiało strasznie i tylko łysy księżyc był świadkiem mojego uczynku. Któż by nie się nie bał?

Gdy już było po wszystkim i wracałam do domu z uśmiechem na ustach wiedziałam w wewnątrz siebie jak dobrze się czułam. Nic mnie nie przewracało na prostej drodze. Ludzie na ulicy nawet inaczej chyba na mnie patrzyli.

Pierwsze oznaki, że czas zniszczyć karty

U mnie zaczęło się od małych dziwnych niepowodzeń. Jakoś nie przeszkadzało mi jak co chwila nawet telefon się zawieszał. Zawsze staram się racjonalnie podchodzić do tematu i tym razem bardziej dla mnie wyglądało na wirusa lub popsuta baterie niż pomyśleć, iż problem jest bardziej nieracjonalny. Doszło niestety do bardzo częstych wizyt na SOR z jakiś błahych powodów. Przewracałam się na prostych chodnikach skręcając sobie nogę czy solidnie uderzając się w głowę. Ostatni wypadek dopiero mnie jakby ocknął, gdy jechałam tramwajem stojąc przy drzwiach otworzonych na przystanku coś niewidzialnego złapało mnie za kostki stóp i wyciągnęło. Zjechałam na pupie na chodnik nie mniej zdziwiona od ludzi. Wtedy to właśnie zapaliła się u mnie czerwona lampeczka. Moja dolna część kręgosłupa okropnie bolała a ja sama myślałam, że nie dojdę już do domu. Idąc łzy leciały ciurkiem a w głowie myśli zadawały ogrom pytań bez odpowiedzi i właśnie wtedy przyszła też odpowiedz a potem już tylko miałam działanie i zniszczenie. Sama droga na cmentarz nie obyła się bez przygody jakoś mnie za mocno nie zdziwiło, gdy autobus się popsuł jednak nic mnie wtedy nie było wstanie zatrzymać. Doszłam powoli w bólach

Jak dobierać swoje karty

Kiedy już zdecydujemy się jednak na prace z Tarotem pamiętajmy by nie brać od kogoś jego własnych kart. To one nas wybiorą nawet w sklepie ezoterycznym. Ja żadnej swojej tali nigdy nie wybierałam na np. allegro czy innych stronach sprzedażowych. Jestem zwolennikiem kupowania przez dotyk. Prawda jest taka, że każdą talię trzeba czuć. To bardzo istotny szczegół to my mamy z nimi pracować nie obca osoba, która w magazynie weźmie pierwszą lepszą bez zastanowienia. Wierzcie mi poczujecie dane karty, gdy weźmiecie je w dłoń. Pamiętam dzień, jak pojechałam po karty Anielskie, a gdy weszłam do sklepu z artykułami ezoterycznymi od razu wzięłam talie cygańskich. Były cudowne wręcz one aż do mnie mówiły. Nie musiałam nic o nich czytać znałam jej na wylot i to między innymi one zostały też spalone…

Gdzie się uczyć

Czytanie każdego rodzaju kart wymaga praktyki wieloletniej. W rozmowach z innymi wróżkami często słyszę, iż klasyczne są prostsze do zapamiętania znaczenia. Nie raz czytałam o nich, ale jakoś nigdy klasyk mnie nie wciągnął no może do układania pasjansa.  Co do innych rodzajów to przyznam się wam, iż nigdy żadnej książki nie przeczytałam. Swoją pierwszą talie kupiłam mając 16 lat i to na niej zbierałam praktykę. Nie jestem zwolennikiem kursów o tej tematyce i żadnych nie odbyłam. Gdy znowu kupowałam karty kierowałam się tylko swoim odczuciem przez nikogo nie podyktowanym. To nie jest łatwa praca i warto o tym wspomnieć. Częste rozmowy z ludźmi o ich często bardzo trudnych problemach uświadomiły mi jak wielka odpowiedzialność spoczywa na moich barkach. Więc zanim po nie sięgniesz zastanów się czy masz w sobie na tyle siły?